Osaka okiem szklarza (II)
Dzień drugi rozpoczął się nad wyraz przyjemnie- od oglądania zawodów sumo i wiadomości z przeuroczym prezenterem:
Kawaii, ne? ;)
Wygłupy przed wymeldowaniem z hotelu
Pierwszy przystanek- Kinki University.
Dość zaskakująca architektura kampusu
Malusieńkie piecyki hutnicze
Ciekawe narzędzia
Asia w roli hot (work) modelki
Tradycyjnie na półkach kurzyły się mniej lub bardziej udane prace wykładowców i studentów:
Na wydziale rzeźby Kaito sensei spotkał bliźniaka ;)
Grupowa focia przed wydziałem rzemiosł
Tuna airlines. Dlaczego rybcie reklamowały uniwersytet, nie wiedział nikt poza twórcą plakatu.
Brama na uczelnię od strony miasteczka studenckiego
i malowniczy widok w drugą stronę
Bar o cudownej nazwie "karorii", czyli kalorie :D
W metrze czas na uaktualnienie fejsa ;)
Profesor i "gorilla posu" ;)
Natchan jako księżniczka z opowieści 1000 i 1 nocy ;) (czyli japoński patent na upalne słońce)
Ostatni oficjalny punkt wycieczki- manufaktura donic piecowych. Ponieważ muszą być wykonane niezwykle precyzyjnie, kształtuje się je... ręcznie. Do wyboru wszelkie możliwe rozmiary i kształty. Niestety, ta perfekcja ma swoją cenę... :<
Skład pokrywek.
Dokumentacja pieca do wypalania
Kae dla skali przy malutkich doniczkach
Nie brakowało i większych rozmiarów;)
Na piętro prowadziła starożytna pochylnia (teraz mamy windy towarowe)
A na piętrze pracowali dwaj z zaledwie kilku w całej Japonii specjaliści od toczenia donic.
Najwygodniej siedzi się na starych kawaletach ;)
Tuż obok - produkcja donic o kształcie peryskopu. Podobnej używamy na uczelni.
Suszenie przed wypałem. 120 m kwadratowych i 45stopni C, lepsze niż sauna ;)
Przed biurem były złote rybki <3 ale pouciekały, gupie.
Na koniec dnia- obowiązkowe zdjęcia w najpopularniejszych miejscach, takoyaki i omiyage ;)
Wielki krab i gaijińska fotobomba
Neon z biegaczem jest w remoncie. Zdjęcie z uroczą panią musi wystarczyć ;)
(Btw, ostatnio ta dziewczyna- chyba aktorka- reklamuje wszystko, od słodyczy po szampon i krem na zmarszczki...)
Omnomnom. Bułeczki z mięsem w ramach lunchu.
Omnomnom. Takoyaki (kuliste ciasteczka z ośmiornicą) w ramach deseru, mimo, że na słono ;)
Kolejne świetne kratki i kanały *^^*
Po ostatniej dyniowej latte rozeszliśmy się każdy w inną stronę- łapać samolot, pociąg, shinkansen czy, jak w moim wypadku, bus nocny... a ponieważ większość Osaki wygląda niestety tak:
Zaszyłam się w księgarni, gdzie na dziale czasopism można kupić takie cuda:
Magazyny o pociągach....
...oraz ziesiątki przewodników (także kulinarnych) po kraju. Japończycy bardzo chętnie odwiedzają wszystkie kątki swoich wysp. Po ten sięgnęłam w nadziei, że będzie po angielsku... nope, wszystko w krzakach :<
A w ramach omiyage przywiozłam cud nad cudami!
Wagashi do ceremonii herbacianych, 365 zdjęć na 365dni w roku.
Comments
Post a Comment