Yamagata challenge

Postanowiłam spróbować swoich sił jako Pani Uczycielka na obozie językowym dla dzieci. Cztery dni w prefekturze Yamagata, góry, morze, zapewniony przejazd shinkansenem, hotel... Obowiązki- opiekować się grupką dzieci i rozmawiać z nimi wyłącznie po angielsku. Na miejscu okazało się, że nie będzie łatwo...Wszystkich dzieci było 60. Moja "drużyna" składa się z 10 sztuk ;) w wieku 6-14 lat. A wśród nich: wiecznie płacząca księżniczka, nadpobudliwy kłopotek robiący wszystko, tylko nie to, co powinien, szczerbaty fan żab wyciskający z nich soki, obrażona gimbaza nie umiejąca słowa po japońsku... Najstarszy gimnazjalista, junior counselor, który powinien był mi pomagać, wolał trzymać się z dziewczynami w swoim wieku. Ogarnięcie tej gromadki było naprawdę sporym wyzwaniem :D Zwłaszcza, że program nie pozwalał nawet na chwilkę odpoczynku. Odwiedziliśmy miasteczko filmowe, podziwialiśmy gwiazdy, robiliśmy pizzę, wspinaliśmy się na świętą górę Haguro... Była też bitwa na balony wodne, ognisko, medytacja, projekt naukowy, wyjście na plażę, zbieranie warzyw na farmie... W ramach omiyage dostaliśmy po pięknym melonie :D Podobno te z Yamagaty są najsłynniejsze w kraju.
A wszystko w pięknych okolicznościach przyrody- wśród lasów cedrowych, pół ryżowych i  mglistych gór. Mam nadzieję, że uda mi się tam kiedyś wrócić i nacieszyć tym pięknem, tym razem bez energicznego drobiazgu rozbiegającego się wszędzie z krzykiem :D

(Z powodu upału i przegrzania baterii, na górze Haguro aparat odmówił współpracy; większość zdjęć robiłam więc mocno już zmęczoną komórką)
(Na niektórych zdjęciach mogą pojawiać się rozpikselowane miejsca. Zgodnie z prawem nie wolno publikować online zdjęć twarzy dzieci bez zgody rodziców. Rozwiązaniem jest właśnie pikselowanie)

Time to go! Yamabiko Tsubasa ze stacji Tokio.

Wagon no 17 ;)


Z okna pociągu można zobaczyć zaskakujące rzeczy.

Obowiązkowo - ekiben (bento na podróż pociągiem)

Stacja Shinjo. Na lewo połączenia dalekobieżne...

...na prawo lokalne.


Przy bramkach straszny tengu.

Maskotka miasta. Tengu w wersji kawaii. 


Przesiadka. Sielskie widoki z okien autobusu...




Miasteczko filmowe. Styropian, plastik i karton, ale wygląda jak prawdziwe :D




9,2 metra styropianu :D



Zajęcia z dziećmi. Zazen o godzinie 6 rano...

Zbieranie dyń.

Łupy z farmy ;)

Pyszne omiyage!


Dzień robienia pizzy. Upał był tak straszny, że rozważaliśmy smażenie za pomocą energii słonecznej.

Dla ochłody- bitwa na balony wodne!


Największą frajdę mieli oczywiście wychowawcy. Pojedynek Toma i Andre'a.

Najtrudniejsze było odciąganie dzieciaków od jeziorek i pól pełnych żab...

Dzień na plaży. Morze Japońskie było znacznie czystsze od zielonej "zupy" z okolic Tokio.

Bez fotoszopa :3 Kolor morza naturalny.

Wszystkie dzieci przeżyły ;) Pan Ratownik również.


Smażone marshmallowki z ogniska <3


Hello Kitty wszędzie (dekoracja autokaru) :D

Ostatni dzień- wspinaczka na Haguro san.






Szlak pielgrzymkowy. 
Przy drodze stoi mnóstwo malutkich pawilonów i kapliczek wykonanych z drewna cedrowego.





Na szczyt prowadzi ponad 2400 stopni.

Jedna z kapliczek była poowijana czerwoną wstążką i monetami na szczęście.




Urocze oznaczenia na szlaku- do gospody tędy.

A na szczycie- rozległy kompleks świątynny.

Smoki chronione siatką przed łapkami turystów.

Dla chcącego nic trudnego ;) 
Sposób na zostawienie monetki dla bóstwa zawsze się znajdzie. 

Główny pawilon kryty strzechą z równo przyciętej słomy.

 
Przy lampionie czarny demon ze złoconymi ślepiami :D

Lotosy niestety nie kwitły...



Yamagata state of mind. 
Traktor chroniony przed przegrzaniem... za pomocą przezroczystej parasolki.

A żegnały nas takie widoki...



Comments

Popular posts from this blog

Studnia Szczęścia (VII -Muzeum Okularów)

...nie porusza żadną nóżką...

Jeśli sumo, to w Ryogoku.