Cisza w Kamakurze (II)
Kolejne miejsce, które zawsze chętnie odwiedzam- Kencho-ji. To najstarszy klasztor zen w Japonii, zaliczany do Kamakura Gozan, Pięciu Wielkich Świątyń Zen Kamakury. Mimo, że zajmuje obecnie mniejszy teren, niż w czasach największej świetności, nadal można spędzić sporo czasu spacerując po ścieżkach, schodach, pawilonach i wszystkich zaułkach. Na wzgórzu za kompleksem świątynnym znajduje się równie nastrojowy chram Hansobo, zwany Świątynią Tengu- ze względu na liczne posągi tych istot. Zwiedzanie pomaga nie tylko poznać lepiej początki buddyzmu w Japonii, ale również... poprawić kondycję :D Niekończące się schody potrafią zniechęcić tych mniej wytrwałych... Na najdzielniejszych czeka nagroda- rozciągający się ze szczytu przepiękny widok na okolicę. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć nawet Fuji ^^ (mnie się nie udało :< )
Mapa kompleksu
San-mon, główna brama
W bramie- posąg, którego głaskanie pomaga ukoić ból i wyleczyć choroby :)
Bonsho, świątynny dzwon o statusie Skarbu Narodowego
Butsuden, czyli sala Buddy.
Drzewa po obu stronach Butsuden to pyszne jałowce. Rosną tu od czasu ufundowania świątyni; również uznawane za Skarby Narodowe.
Hefalumpy na kadzielnicy ^^
Wnętrze Butsuden
Wnętrze kolejnego pawilonu- Hatto.
Zawsze zachwyca mnie zderzenie surowości starego drewna i świeżego koloru tych tkanin.
Rawr! Przepiękny smok na sklepieniu.
Precyzyjna makieta pagody.
Złocona Karamon, czyli brama w stylu chińskim
(lub w stylu eleganckim, w zależności od tłumaczenia)
Detale, detale...
Na bocznych dróżkach- jizo w wypłowiałych kapturkach i śliniaczkach.
Przy ścieżce prowadzącej do Hansobo medytuje mnich Bodai Daruma.
Jego sylwetka była podobno inspiracją dla twórców lalek , nazwanych później jego imieniem.
Schody...
(zdjęcie komórką, bo po 500 ujęciach bateria aparatu odmówiła współpracy...)
...i jeszcze więcej schodów...
Hansobo pilnowane przez zastęp tengu.
Stylizowany liść, symbol tengu
Karasu tengu- z ciałem człowieka i kruczym dziobem.
Równie popularny wizerunek: zamiast dzioba- długi nos.
Bardzo długi.
Budynek świątyni jest bardzo niepozorny.
Ema koniecznie z wizerunkiem skrzydlatych. Według niektórych podań tengu to złośliwe demony; popularniejsza przekazy opisują je jako potężne duchy opiekuńcze gór i lasów.
Tu powinna być Fuji!
No i nie było.. znowu... :<
Za to mogłam nacieszyć oczy zamgloną panoramą z Kencho-ji w oddali...
...oraz zebrać siły na pokonanie...
...kolejnych schodów :D Tym razem niemal pionowych.
Początek trasy wspinaczkowo- spacerowej Ten-en.
Postanowiłam skorzystać z niej jako ze skrótu do Kamakura-gu... ;)
Dlaczego pokonałam ten szlak w ekspresowym tempie - o tym w kolejnym wpisie ^^
Comments
Post a Comment