Drzewko tanabatowe i widoki z prowincji
Wybrałam się na spacer z nadzieją sfotografowania tradycyjnych dekoracji z okazji Tanabaty. Miałam w pamięci romantyczną historię rozdzielonych kochanków, którzy mogą spotkać się raz do roku, oraz obrazy przepięknie udekorowanych bambusowych krzaczków, widzianych dwa lata temu... Niestety, widocznie tutejsi studenci niezbyt się przejmują tym świętem. Albo nie wierzą, że zapisane na karteczkach życzenia kiedykolwiek się spełnią. W okolicy drzewko było jedno, w dodatku w naszym akademiku, czyli zrobione przez gaijinów ;)
Krzaczek. I niezbędne o tej porze roku parasole.
Przy okazji poszukiwań odkryłam, że tuż za najbliższym konbini kończy się miasteczko... Widoki podobne do krajowych ;) Tylko zamiast pól rzepaku są ryżowe.
Mini-chram
Przydrożna kapliczka
Ramen bar pośrodku niczego
I nieco bardziej elegancka restauracja rybna
Hala do ćwiczeń pamiętająca zeszłą erę
Czynny warsztat samochodowy...
i udekorowane auteczko
Pompy wodne pod bambusowym laskiem
Popularne w tych okolicach drzewko ogrodowe... tak, to opuncja drzewiasta.
A na koniec- ogródek sąsiada. Strach na wróble, koty i ludzi o słabszych nerwach ;)
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
ReplyDelete